[1] Święta to coś więcej niż wypucowane na błysk szafki i zakamarki. Coś więcej niż „poświęcanie się dla rodziny” rozumiane jako harówka dzień i noc w kuchni, by wszyscy byli zadowoleni, by dzieci miały takie święta, o jakich – w naszych wyobrażeniach – marzą. To także coś więcej niż autoprezentacja rodzinna: zobaczcie sąsiedzi i znajomi na Facebooku, jaką jesteśmy świetną rodziną. Bywa, że sami upajamy się tym kolorowym obrazkiem, byle tylko nie zaglądać głębiej, do środka. Do prawdziwych uczuć, do prawdziwych relacji. Do tego, co przeszkadza, boli, rani. Boimy się o tym nawet myśleć, a co dopiero rozmawiać!
Święta Bożego Narodzenia to czas szczególny dla każdej rodziny, także dla tych osób, które mają rodzinę, ale z różnych powodów, nie czują się w niej w pełni szczęśliwe, choć na zewnątrz wygląda, że jest super.
Święta to dobry czas, by zadać sobie pytania:
– Co dla mnie jest naprawdę ważne?
– Jakie wartości w moim życiu są najważniejsze?
– Czy żyję zgodnie ze sobą i swoimi wartościami?
A jeśli gdzieś się rozjechałem, oddaliłam się od siebie i coś mnie uwiera, to może warto się temu poprzyglądać? Zastanowić, co mogę zmienić, poprawić, ulepszyć, by zarówno mi, jak i pozostałym członkom mojej rodziny, było lepiej?
Święta to czas ROZMOWY ze sobą i z bliskimi
Święta to czas rozmowy. Nawet jeśli jest to tylko rozmowa z samym sobą, już jest cenna, bo pozwala na refleksję. Czy ja chcę, by on nadal mówił do mnie bezosobowo albo używając zwrotu „matka”, „kobieta” itp.? Stąd tylko krok, by powiedzieć wprost: „Chciałabym, byś zwracał się do mnie po imieniu; lubię, jak zdrabniasz moje imię”. Okazuje się, że to wcale nie jest takie trudne, a on jest zaskoczony, ale i wdzięczny, że mu to powiedziałaś. Nie domyślał się, że to dla Ciebie takie ważne. Mężczyźni nie lubią i nie potrafią się domyślać.
Zobacz także: Złota reguła udanej relacji
Stół zbliża ludzi i zachęca do rozmów
Rozmawiajmy. Święta to dobry czas, by porozmawiać. Stół zbliża ludzi i zachęca do rozmów. Prawdziwych rozmów. Zamiast banalnych frazesów, ciągle tych samych anegdot, wyświechtanych kawałów, rozmów o polityce i aktualnej sytuacji społeczno-gospodarczej, porozmawiajmy o swoich marzeniach i nadziejach, poprośmy o pomoc i wsparcie emocjonalne, jeśli tego właśnie potrzebujemy. Pochwalmy się swoimi sukcesami, swoimi powodami do dumy i zapytajmy bliskich, z czego są najbardziej z siebie dumni? Co ich ucieszyło w mijającym roku, ale też, co sprawiło im smutek? Pytajmy bliskich, jak się czują? Pytajmy, co dla nich jest najważniejsze? Co dla nich jest wartością?
Moje najważniejsze wartości, o których nie boję się mówić
Moje najważniejsze wartości to miłość i wolność, rodzina i bliskość. Dawać sobie i innym miłość, być kochaną przez osoby, które są mi bliskie, mieć kochającą i szczęśliwą rodzinę, okazywać bliskość, nie tracąc przy tym wolności, realizując swoje pasje i zachowując spokój wewnętrzny. Bycie autentyczną, rozwój osobisty i duchowy, czyli zmienianie się i wzrastanie, akceptowanie siebie i innych takimi, jakimi jesteśmy. Moi synowie znają moje wartości, bo często o nich rozmawiamy. Ja znam ich wartości, zarówno te „topowe”, z pierwszej trójki – tu jesteśmy zgodni – jak i dalsze. Wszystkie w pełni szanuję i akceptuję. Nie oceniam. Nie przekonuje do swoich wartości.
Akceptacja bliskich to słowo klucz
Akceptacja to słowo klucz. Czy możesz powiedzieć to także o sobie? Czy akceptujesz swoich bliskich takimi, jacy są, bez narzucania im swoich wartości, swoich przekonań i schematów postępowania? Czy może mówisz swoim dorastającym dzieciom, jak mają żyć i jakie masz wobec nich oczekiwania i plany na przyszłość: swoje plany? Czy mówisz swoim dorosłym członkom rodzinny, jak mają żyć? Dajesz dobre rady, bo przecież Ty wiesz; masz tak duże doświadczenie życiowe, że wiesz, a oni nie wiedzą, więc Ty im powiesz, co mają zrobić.
Czasem przybiera to postać aluzji, czasem sarkazmu, czasem pytania, które przewierca człowieka na wskroś i boli długo jeszcze po tym, jak zostanie zadane.
– „Jestem Twoim Rodzicem i mam prawo wiedzieć”.
– „Kiedy znajdziesz sobie normalnego (!) chłopaka?”
– „Kiedy się ożenisz?”
– „Czy Wy działacie coś razem w tym łóżku, bo ja czekam na wnuki i coś nie mogę się doczekać”.
– “Mam Cię powiedzieć, jak się robi dzieci, bo chyba Wam to nie wychodzi”.
– „Kiedy w końcu zajmiesz się normalną pracą”?
Równie często przybiera to formę otwartej krytyki oraz moralizowania: „powinnaś’, powinieneś”, czyli dyktowania innym co mają robić i oczekiwania, że się zmienią. Wszystko będzie dobrze, jak Ty się trochę zmienisz – to zdanie pada podczas rodzinnych rozmów często.
Jeśli tak trudno nam się zmienić, a każdy kto pracuje nad sobą, wie, jakie to trudne, to dlaczego z takim uporem próbujemy zmieniać innych?
A gdyby tak odpuścić? Dać dzieciom prawo do dokonywania własnych wyborów i reżyserowania swojego życia w zgodzie ze swoimi wartościami, które nie muszą się pokrywać z wartościami i wyborami rodziców. Drobna, ale ważna uwaga: prawo do samodzielnego myślenia i dokonywania wyborów dajemy już małym dzieciom. Do tego ogrom miłości i zaufania oraz umiejętne stawianie granic (ja to nazywam „obszarami nienegocjowalnymi” w celach bezpieczeństwa), bez przenoszenia na dzieci swoich lęków.
Równie ważne jest, by uczyć dzieci od małego, że o wszystkim można i warto rozmawiać. Zwłaszcza o uczuciach.
Większość destrukcyjnych zachowań przy świątecznym stole, które przytoczyłam, wynika z tego, że dzieci przejmują od rodziców zasady, o co można prosić, a o co nie, o czym można rozmawiać, a o czym nie, co można dostrzec, a czego nie. Dzieci przekazują te zasady swoim dzieciom, bo sobie ich nie uświadamiają. Powstają bariery w komunikacji, które nie pozwalają ludziom dzielić się ważnymi dla nich doświadczeniami, bo od dziecka są uczeni, że nie należy:
– prosić o pomoc
– prosić o wsparcie emocjonalne
– mówić o marzeniach i nadziejach
– wyrażać złości na rodziców
– domagać się uznania i pochwał za wykonaną pracę
span id=”docs-internal-guid-9915e605-7fff-61f4-8862-cb7f94f9ec1d”>– wyrażać sprzeciw
– otwarcie mówić o konfliktach
– okazywać uczuć
– wyrażać lęku
– prosić o uwagę.
Te „zasady” pozwalają nam przetrwać w rodzinie i… uszkadzają nas na całe życie, o ile nie zrozumiemy, że te zasady ograniczają naszą ekspresję i sprawiają, że zamiast się komunikować wprost, używamy różnych „zagłuszaczy”.
“Zagłuszacze” w komunikacji
Jeśli nie potrafimy, bo nas tego nie nauczono, wyrażać bezpośrednio swoich myśli, uczuć i potrzeb to stosujemy:
Zaprzeczanie. „Nie ma problemu”, „nic mnie to nie obchodzi”, czyli zaprzeczamy swojemu doświadczeniu. Czytaj: “bardzo mnie to obchodzi, martwi, porusza, ale zrobię wszystko, żeby przekonać siebie i Ciebie, że tak nie jest”.
Otwarte wyparcie. „Nie potrzebuję, abyś cokolwiek dla mnie robiła”. „Wszystko w porządku”, czyli usuwamy z opisu naszego doświadczenia pewne aspekty. Czytaj: „ja naprawdę wierzę, że nie ma problemu i że sam sobie poradzę”.
Skryte wyparcie. Wzruszenie ramionami, skulona pozycja ciała, monotonny ton głosu. Czyli wyrażamy aspekty, które usunęliśmy z opisu swojego doświadczenia, w sposób zastępczy – mową ciała. Tym samym komunikujemy się niespójnie. Gdy ciało mówi coś innego niż wypowiadane słowa, warto zaufać ciału. Czytaj: „potrzebuję Twojej pomocy, ale Ci tego nie powiem”.
Usunięcia. Przekazujemy tylko część myśli. Nie wypowiadamy pewnej części komunikatu, który dotyka naszych potrzeb. Usunięcia przybierają często postać pytania lub niedoprecyzowanej wypowiedzi „byłam troszkę samotna”. Czytaj: „Bardzo mi Ciebie brakowało, gdzie byłeś?”
Ten rodzaj komunikacji łatwo prowadzi do dalszych zakłóceń i zachowań mocno obciążających pozostałych członków rodziny, takich jak: obwinianie i ocenianie, wzbudzania poczucie winy, wzbudzania litości, szantażu i gróźb. To bardzo niebezpieczne i konfliktogenne strategie.
Jak się komunikować przy świątecznym stole?
Łagodnie, ale też bez lęku. Stanowczo, mówiąc wprost co zrobimy, a czego nie zrobimy. Czego nie zjemy, choć mama tyle godzin przygotowywała… Komunikować się asertywnie, mówiąc o swoich uczuciach i potrzebach, z szacunkiem dla drugiej osoby i z daniem jej prawa, by odmówiła naszej prośbie. Komunikować się otwarcie i bezpośrednio, słuchając uważnie tego, co mówi nasz rozmówca.
Zobacz także: Aktywne słuchanie w komunikacji – zasada 10P
Rozmawiajmy zatem przy świątecznym stole – rozmawiajmy i przede wszystkim słuchajmy.
Aby jednak w pełni przeżyć ten magiczny, cenny czas, bądźmy uważni. Cieszmy się każdym momentem, przechowujmy go w sobie. Bądźmy świadomi i uważni na bieżącą chwilę, bo żadna chwila, żadne momenty już się nie powtórzą. Gdy jesteśmy uważni, jesteśmy też w pełni świadomi wszystkiego co nas spotyka. Czujemy, że żyjemy, a nasze życie jest wartościowe.
„Chwila, która trwa, może być najlepszą z Twoich chwil”. Niech tak się stanie.
Zdrowych, Radosnych i Uważnych Świąt.
Ewa Kosowska-Korniak